Strona:PL Zola - Płodność.djvu/878

Ta strona została skorygowana.

teligentnego, pracowitego, który chronił go od kłopotów, zbyt już ciężkich na jego barki znużone i zarabiał dlań jeszcze pieniądze, potrzebne na przyjemności.
Konstancya wiedziała, że istniał projekt zawarcia spółki, mąż jej nawet miał już w tym celu wziąć znaczną sumę, potrzebną mu do zatkania dziur różnych, które ukrywał przed nią, różnego rodzaju operacyi nieudolnych i długów brudnych. I z przymkniętemi oczyma, przez ten czas kiedy toczył się powóz, ona truła się tem wszystkiem w głębi duszy tak bardzo, że gdyby to było możliwe, wybuchnęłaby krzykiem wściekłości, rzuciłaby się na tę kobietę siedzącą obok niej, małżonkę kochaną, tę matkę płodną, by ją spoliczkować, paznokciami twarz jej poszarpać.
Potem przyszedł jej znów na myśl Dyonizy. Po co oni go zabrali do fabryki? czy i ten zamierza ją okradać znowu? Wiedziała przecież, że dotąd nie mając jeszcze odpowiedniego stanowiska, odmówił spółki z bratem, twierdząc, że tu na dwóch nie było miejsca. Miał on obszerne studya techniczne za sobą, w mechanice zwłaszcza był bardzo biegłym, ambicyą jego było dyrektorstwo jakiejś wielkiej fabryki lub wielkich warsztatów okrętowych; i te to wiadomości nawet właśnie czyniły go cennym doradzcą, ilekroć w ich fabryce należało zestawić nowy jakiś model ważnej jakiej maszyny rolniczej. Po namyśle przeto wykreśliła go z liczby tych, których na-