Strona:PL Zola - Płodność.djvu/882

Ta strona została skorygowana.

wienia dla wszystkich było nędzne jego życie sknery, w którem coraz bardziej jeszcze sobie skąpił; jedynemi wydatkami było tysiąc sześćset franków, płacone za mieszkanie, zasługi służącej, i kilka sous na dzień, jakie z trudem od niego wydzierała na swe utrzymanie. Doszedł już do cyfry ośmiu tysięcy franków pensyi a wydawał z niej niezawodnie zaledwie połowę. Gdzie podziewały się ogromne oszczędności, których nie chciał używać na swoje potrzeby? W jaką zakopywał je ukrytą norę? Na jaką tajoną wydawał je namiętność, na jakie złudzenie uczuć szalonych? I był bardzo łagodny, czyściuteńki zawsze, z brodą starannie przystrzyżoną, teraz już całkiem białą a do biura przychodził z uśmieszkiem tak uprzejmym dla wszystkich, że nic nie zwiastowało w tym człowieku, tak metodycznym i regularnym, zwaliska wszystkich uczuć jego duszy, klęski całego życia, po której pozostały tylko popioły i zgliszcza niedogasłe.
Zwolna, po trochu między Konstancyą a Morangem nawiązał się pewien ścisły stosunek. Kiedy po śmierci córki zobaczyła go przychodzącego znów do fabryki z twarzą, gdzie wypisało się spustoszenie okropne, poczuła dla niego litość głęboką, w której niemałą rolę odgrywał głuchy niepokój osobisty. Jej Maurycy miał żyć pięć lat jeszcze, ale ją wciąż już ogarniał lęk jakiś nieokreślony i nigdy nie mogła spotkać Morange’a, żeby ją nie przeszedł lekki dreszcz lodo-