waty: to ten, co stracił jedyne swe dziecko! Wielki Boże! więc takie nieszczęście było możliwem?... Potem kiedy i ją dotknął cios okropny, poznała sama tę rozpacz straszliwą, nagle otwierającą się ranę nieuleczalną i zbliżyła się do tego brata w boleści, obchodząc się z nim dobrotliwiej niż z kimbądź innym.
Czasami zapraszała go, żeby przyszedł spędzić u niej wieczór i oboje gawędzili, czasem nawet nie mówili nic z sobą, czuli tylko, że jednoczą swoją boleść w tem milczeniu. Później skorzystała ona z tych nawiązanych serdecznych stosunków, aby, dzięki niemu, znać dokładnie wszystkie interesa w fabryce, w których przedmiocie mąż unikał z nią rozmowy.
Odtąd zwłaszcza jak podejrzewała tego ostatniego, że źle zawiaduje ich majątkiem, odkąd podejrzewała go o różne pomyłki, o długi, starała się uczynić rachmistrza swym powiernikiem, szpiegiem nawet, który dopomagał jej wglądać o ile możności i nadzorować kierunek zarządu, wymykającego się, jak to czuła, z jej ręki.
I dla tego to teraz tak pilno jej było zajść do fabryki, że chwytała sposobność rozmówienia się sam na sam z Morange’em, pewna, że go znagli do zwierzeń w nieobecności szefa.
Zaledwie zdołała tylko ściągnąć rękawiczki i zdjąć kapelusz, pobiegła do niego. Zastała go w ciasnem biurze, siedzącego na zwykłem swem
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/883
Ta strona została skorygowana.