— Czy chcesz, żebym pobiegł po nich? ofiarował się uprzejmie Beauchêne.
— Nie, nie, dziękuję; z początku chciałem pana prosić o tę przysługę, ale zastanowiłem się, ja sam tylko mogę tę rzecz okropną oznajmić mamie... Nie dawajcie państwo także znać i Karolinie. Zobaczym zaraz jak to zrobić, za moim powrotem... I niechaj śmierć zechce poczekać cierpliwie, abym zastać mógł jeszcze biednego mego brata!
Pochylił się, ucałował nieruchomego Błażeja, co z zamkniętemi oczyma oddychał wciąż słabo. Potem, bez pamięci, długo całował rękę jego i wybiegł.
Konstancya krzątała się, przywołała pannę służącą, żądając ciepłej wody, aby obmyć zakrwawionę czoło konającego. Nie można było myśleć o tem, aby mu zdjąć tużurek, starano się tylko uporządkować go o ile możności w oczekiwaniu lekarza. I podczas tych przygotowań Beauchêne powrócił do szczegółów okropnego wypadku, omawiając je znowu, ciągle napastowany znać tą wizyą, nawpół nieprzytomny.
— Czy to do pojęcia! są chyba fatalności jakieś wprost głupie, niedorzeczne!... Na dole pas transmisyjny obsuwa się, nie dozwala mechanikowi podnieść napowrót w górę windy. Na górze Bonnard irytuje się, woła, wreszcie decyduje się zejść na dół, wściekły, że na wszystkie swoje wołania nie otrzymuje odpowiedzi. Potem nad-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/903
Ta strona została skorygowana.