stali żywymi dotąd, miało towarzyszyć rodzinnej uroczystości, jak gdyby oni sami wraz z rodzicami zdecydowali, że przyszedł czas już na weselne gody, by dłużej pamięć żałoby nie tamowała uciechy życia, tworzenia i rozmnażania się.
Ta instalacya Dyonizego w fabryce odbyła się całkiem naturalnym sposobem. Jeśli do niej nie wstąpił zaraz po ukończeniu studyów w szkole specyalnej, gdzie przebył trzy lata, to dlatego tylko, że pozycyę tę podówczas zajmował brat jego. Całe jego wykształcenie techniczne z góry już czyniło go odpowiednim na to miejsce: od rana do wieczora był on tu na właściwem sobie stanowisku, zajął więc tylko dawny pawilonik, z którego uciekła Karolina z dzieckiem w pierwszym zaraz popłochu straszliwej katastrofy, chroniąc się do Chantebled. Prócz tego wstąpienie to Dyonizego do fabryki załatwiało wielką sprawę pożyczonych Beauchêne’owi pieniędzy, których spłatą miała być własność szóstej części fabryki. Ponieważ pieniądze te były dobrem rodziny, brat więc poprostu tylko zajął miejsce brata i podpisał układ, który byłby podpisał tamten; przez delikatność wszakże uczciwego człowieka zażądał, aby wyznaczoną została pensya dla Karoliny, wdowy po poprzedniku.
Rzeczy załatwiły się w przeciągu tygodnia, bez wszelkiej dyskusyi, samą logiką faktów.
Oszołomiona, przybita, Konstancya nie mogła nawet podjąć walki, skazana na milczenie przez
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/914
Ta strona została skorygowana.