mi nie chce sprzedać, zapewne dlatego, aby były żywym protestem przeciw powodzeniu naszego karczowania, czy można sobie wyobrazić coś nikczemniej idyotycznego!... To tak zupełnie jak ten jego młyn, któremu dozwala przez próżniactwo i głupotę rozsypywać się w gruzy. Dawniej miał przynajmniej jakąś racyę, mówił, że okolica wyrzekła się niemal zupełnie uprawy zboża, że wieśniacy nie przywożą mu już zboża do mlewa zupełnie i młyn stać musi zawsze. Ale dzisiaj kiedy, dzięki nam, zboża jest co niemiara, czy nie powinien był wyrzucić do licha stare koło i zastąpić je porządną maszyną parową?...
Ach! gdybym ja był na jego miejscu, stałby tam już młyn całkiem nowy, odbudowany z gruntu, rozprzestrzeniony, spożytkowujący wody Yeuse’y, połączony z dworcem w Janville podjazdową kolejką, której założenie nie kosztowałoby tak wiele!
Grzegórz słuchał, szczęśliwy, że burza w innym poszła kierunku, Maryanna widząc, że trzy dziewczynki zrozpaczone są, iż nie znalazły róż białych, poczęła je pocieszać.
— Na stół narwiecie jutro jaknajbledszych różowych, zupełnie bladych i tak będzie dobrze, zobaczycie.
Słysząc to Mateusz uspokoił się i zakończył debaty wesoło:
— Narwijcie jaknajczerwieńszych róż. Nic to nie szkodzi, to przecież symbol krwi życia.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/928
Ta strona została skorygowana.