jej ręką. Dzielnie spełniała ona swe zadanie stwarzania bez końca. Była pięknością najwyższą!...
I nie znalazł nic pożyteczniejszego, ani dostateczniejszego, nad ucałowanie jej serdeczne wobec wszystkich gości weselnych.
— Tak, droga żono! tyś najpiękniejszą i tyś najlepszą ze wszystkich. Niechaj wszystkie tak jak ty czynią!
Wtedy Maryanna ucałowała go tak samo demonstracyjnie, co wywołało burzę okrzyków i śmiechów rozgłośnych.
Oboje byli bohaterami, których życie pobiegło bohaterskiemi szlaki, dzięki wierze ich w życie, dzięki energicznej woli czynu, dzięki potędze ukochania. I Konstancya odczuła to nakoniec, pojmując teraz całą siłę zdobywczą płodności, widząc dziś już Fromentów panami fabryki przez Dyonizego, panami pałacu Séguinów przez Ambrożego, panami całej okolicy przez inne swe dzieci. Była to liczba, było przeto i zwycięztwo. I złamana, strawiona uczuciem, którego nie mogła już zadowolnić, pojąc się goryczą swej klęski, równocześnie jednak spodziewając się jakiegoś okropnego odwetu ze strony losu, odwróciła się, aby ukryć dwie łzy gorące, co paliły twarz jej wyschłą, oczy co nie płakały nigdy.
Beniaminek i Wilhelm wciąż ssali jeszcze, jak łakomcy, którym nic nie zdoła przerwać uczty. Maryanna wzięła dziecko do drugiej piersi. Ka-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/948
Ta strona została skorygowana.