bezprzedmiotowej, wolnej harmonii przelotnych wiatrów. Lubiła się popisywać ze stroną moralną swoich poglądów, utrzymywała, że przeżyła istnienie wszystkich bohaterek Ibsena, lecz obecnie ideałem jej była kobieta niedotykalna. Stworzona zaś przez Santezze’a Anna Marya raziła ją jako zbyt materyalna, upadła, bo autor na jednej ze stronic poważył się powiedzieć, że pocałunki Norberta pozostawiały ślad na jej czole.
Santezze zaczął się bronić, zaprzeczać, więc rzuciła się na książkę, by wyszukać opis tej zdrożności. Zrozpaczony autor rzekł na swoją obronę:
— Ale uniknąłem poniżyć ją dzieckiem...
— A tylko by tego brakowało! — zawołała z naganą. My wszystkie tego unikamy, więc nie ma w tem nic heroicznego, to codzienne dzieje każdego małżeństwa... Anna-Marya, jeżeli ma być dla nas wzorem i wywyższać nasze serca, to powinna być niepokalanym marmurem i pocałunki Norberta nie mogą pozostawiać na niej śladów...
Dalsze dowodzenia zostały przerwane wejściem Celestyny, wysokiej brunetki o końskiej głowie, o grubych rysach, lecz przyjemnym wyrazie twarzy. Przyprowadziła dzieci, pięcioletniego Gastona i trzyletnią Łucyę. Były podobne do matki. Chłopczyk miał włosy ryżawe a dziewczynka wiele jaśniejsze, płowe jak owies, oczy mieli niebieskie, a owale twarzy przypominały ojca
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/95
Ta strona została skorygowana.