Pewnej niedzieli rano Norynę i Cecylię, które mimo dnia świątecznego pracowały po oba stronach wspólnego stołu, ze względu na pospieszną robotę w kartonażowym przemyśle, ożywionym zazwyczaj w porze nadchodzącej gwiazdki, spotkały odwiedziny, na widok których pobladły obie z trwogi i zdumienia.
Dotychczas życie ich, odsunięte od ludzi, ukryte, płynęło spokojnie; nie znały innych walk nad związanie końców każdego tygodnia i rozmyślań, jakby odłożyć pieniądze na kwartalne komorne. Od ośmiu lat jak zamieszkiwały razem przy ulicy de la Fédération, w pobliżu Pól Marsowych, obszerny pokój o dwóch jasnych wesołych oknach, którego zalotny porządek napełniał je dumą, dziecko Noryny wyrosło na tęgiego chłopczyka między dwoma matkami jednako namiętnie je kochającemi i jednako tkliwemi; w końcu bowiem chłopiec nie umiał już odróżnić która z nich obu jest rzeczywistą jego matką; dla niego była mama Noryna, była mama Cecylia, na pe-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/953
Ta strona została skorygowana.
I.