Strona:PL Zola - Płodność.djvu/966

Ta strona została skorygowana.

mi odpowie na propozycję, abyś mu powiedzieć mogła gdzie ma iść się przedstawić, skoro znów przyjdzie was tu odwiedzić.
— Jakto, skoro przyjdzie! — krzyknęła zrozpaczona samą to myślą — więc pan sądzisz, że on tu powróci? O! mój Boże, mój Boże! więc już nigdy nie będę szczęśliwą, nigdy nie będę mieć spokoju!
Powrócił w samej rzeczy. Skoro jednak dała mu adres kołodzieja, wzruszył ramionami i począł śmiać się szyderczo. Kołodzieje w Paryżu, znał ich wszystkich, to wyzyskiwacze, próżniaki, co wyciskają do ostatka biednego pracownika, każąc mu pracować na siebie. Wreszcie on nie ukończył swego terminatorstwa, na cóż więc przydać się może; będą go używać chyba na posyłki; chciałby otrzymać miejsce w jakim dużym magazynie, to już całkiem co innego.
A kiedy Mateusz postarał mu się o takie miejsce, nie zabawił tam dłużej nad dwa tygodnie i zniknął pewnego pięknego wieczora wraz z pakunkami towarów, które miał do odniesienia.
Kolejno rozpoczynał naukę u piekarza, godził się do mularzy, najmował w balach, ale nigdy nigdzie nie zagrzał miejsca, zniechęcając coraz więcej tylko swego protektora i pozostawiając po za sobą rachunki, które trzeba było regulować a które były zawsze wynikiem brudnych sprawek wszelkiego rodzaju.