Strona:PL Zola - Płodność.djvu/973

Ta strona została skorygowana.

te zostały do rynsztoka. Chłopiec nie pojawił się już więcej, pochłonięty przez jaką zapewne kałużę błota. Jedna z bliźniaczek, podniesiona z bruku, umarła następnej zimy w szpitalu. Druga, Antosia, wychudły dziewczak, okropny pod wątłą swą postacią, blondynka z oczami i zębami wilczycy, żyła pod mostami, w głębi kamieniołomów, zamieszkiwała komórki, prostytutka już w latach dziesięciu, zestarzała w szesnastu pośród łupiestwa i kradzieży.
Była to taż sama historyą, co Alfreda, tylko w gorszym stopniu jeszcze: dziewczyna, opuszczona, moralnie zaniedbana zupełnie, zatruta przez ulicę, gdzie na nią czycha zbrodnia.
Otóż wuj ów i siostrzenica, spotkawszy się, zawiązali się w stadło, choć nikt nie wiedział na pewno, gdzie sypiali, może w okolicy Moulineaux, gdzie były piece do wypalania gipsu.
Pewnego dnia zatem zdarzyło się, że Aleksander, wszedłszy do Noryny, zastał tu Alfreda, który czasami zachodził tam również, czy mu się nie uda wyłudzić z 10 sous chociaż od ojca Moineaud. Obaj młodzi rabusie wyszli razem, porozmawiali i porozumieli się z sobą doskonale. Ztąd zrodziło się formalne już stowarzyszenie. Aleksander trzymał się dotąd z Ryszardem, Alfred przyprowadził im Antosię. Było ich teraz czworo; otóż stało się, że chuda Antosia roznamiętniła się do Ryszarda, olbrzyma, któremu Alfred łaskawie, po koleżeńsku ją odstąpił. Odtąd co wieczora