Strona:PL Zola - Płodność.djvu/983

Ta strona została skorygowana.

srebro, miedziaki nawet, rozpychające skórę. Wciąż milczący patrzał jak go zamykała, wkładała sobie na rękę jego łańcuszek a potem wstała z krzesła.
— Więc do widzenia, moje kochane, do przyszłego miesiąca — dodała jeszcze. — Przyjdę tu piątego z pewnością. I niezawodnie od was rozpocznę znów moje odwiedziny. Tylko bardzo możebnem jest, że przyjdę już dość późno w ciągu dnia, bo to właśnie dzień imienin mego biednego męża... No, więc odwagi, niech wam się tu wiedzie praca.
Noryna i Cecylia powstały również, aby ją odprowadzić do drzwi. I tu jeszcze raz powtórzyły się nieskończone podziękowania a dziecko znowu ucałowało serdecznie twarz pani, z całego serduszka. Obie siostry, przestraszone pojawieniem się Aleksandra, odetchnęły. Cała historyą zakończyła się nawet dosyć dobrze, bo nie był jakoś wymagającym dnia tego i kiedy Cecylia poszła zmienić pieniądze, zadowolnił się pięciofrankówką, jedną z czterech, które przyniosła. Nie dręczył je długo jak zazwyczaj, zabrał natychmiast pieniądze i wyszedł pogwizdując jakąś myśliwską piosenkę.
Następnego miesiąca, piątego, w sobotę był dzień jeden z najbardziej dżdżystych i najciemniejszych smutnej tej zimy. Już począwszy od trzeciej poczęło się ciemnić tak nagle, że niebawem stała się noc zupełna. W tym głuchym za-