Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

jącym pomścić krzywdy i ze sprawiedliwością chrześciańską zapanować nad światem. Od tej chwili Sagnier pisuje wrogie artykuły przeciwko rzeczypospolitej i wolnomyślności, gromi zdrożność obyczajów, potępia współczesną epokę, i w imię sprawiedliwości piętnuje ludzi, chcąc ich umoralnić. Rozpoczął tę kampanię seryą portretów wszystkich finansistów. Czegoż tam nie było w tych paszkwilach! Ile plotek, ile bezpodstawnych oskarżeń! Dziwić się można, iż go nie pociągnięto do odpowiedzialności kryminalnej... lecz stało się wprost przeciwnie... Sagnier zebrał całą seryę wydrukowanych pojedynczo portretów i puścił je ponownie w świat w formie książki... powodzenie było olbrzymie, a przedewszystkiem hałaśliwe. Zachęcony, bieży dalej tą samą drogą. Założył „Głos ludu“, w czasie skandalicznej sprawy panamskiej i pod pozorem sprawy publicznego sumienia, karmił swych czytelników najwstrętniejszemi odpadkami cuchnących oszczerstw. Dziennik redagowany pod dyrekcyą tego człowieka, był i pozostał kanałem przepływu wszystkich nieczystości, a gdy kał rzednieje, Sagnier sztucznym go zastępuje i zasila, byle warcholić i hałasem przyciągać gapiów ku zadowoleniu swej pychy a przedewszystkiem swej kasy.
Massot mówił to wszystko spokojnie, chwilami wybuchając śmiechem, bo pomimo swego zimnego szyderstwa, żywił w głębi uznanie dla tak wpływowego człowieka, jakim był Sagnier.