Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

której dotąd nie był w stanie rozumieć. Zaczął teraz sam zadawać pytania, ździwiony, iż tak znaczna ilość deputowanych znajduje się w poczekalnej sali i w korytarzach, chociaż posiedzenie już się rozpoczęło. Lecz kogóż mogło zajmować posiedzenie, chociażby się tam miały rozstrzygać najważniejsze sprawy ogólnego znaczenia, kiedy umysły wszystkich pochłaniała groźba interpelacyi, mogącej obalić ministeryum. Obudzone żądze wrzały coraz burzliwiej. Stronnicy i protegowani ministeryum, będącego jeszcze u władzy, hamowali gniew, truchlejąc na myśl utracenia posiadanych posad i mających się urzeczywistnić obietnic; zaś inni, dotąd próżno wyczekujący zdobyczy, naraz poczuli świtającą nadzieję i szykowali się do umiejętnego obsaczenia przyszłego ministeryum, gotowi być klientami jakichkolwiekbądź zwycięzców.
Massot pokazał Piotrowi postać zagrożonego prezesa gabinetu. Barroux był, prócz tego, ministrem finansów, dano mu to miejsce, chociaż nie posiadał odpowiedniego doświadczenia, lecz chciano w ten sposób zaspokoić opinię publiczną, wiadomem bowiem było, że Barroux wyszedł czysto z katastrofy panamskiej. Barroux stał na uboczu i rozmawiał z ministrem oświaty, senatorem Taboureau, który życie całe spędziwszy na prowincji, jako profesor uniwersytetu, najniespodziewaniej został mianowany ministrem i dotąd nieobeznał się ani z Paryżem, ani z czynnościami swego