Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

coś do ucha. Monferrand miał lat piędziesiąt, wzrostu był małego, gruby, twarzy uśmiechniętej, ojcowskiej, lecz ta twarz okrągła i dość pospolita, otoczona brodą krótko przystrzyżoną i jeszcze czarną, miewała wyraz dowodzący bystrej inteligencyi. Czuć w nim było człowieka zdolnego rządzić, a potężnie rozwinięte jego ręce miały siłę do chwytania i niewypuszczania zdobyczy. Pochodził z departamentu Corrèze, gdzie miał znaczne posiadłości i był przez dłuższy czas merem miasta Tulle. Stosunkowo młody, mógł zajść daleko, patrzano więc na niego z pewnem niedowierzaniem i obawą. Mówił z prostotą, ze spokojem, lecz z nadzwyczajną siłą przekonania. Pozornie nie zdradzał żadnych ambicyj, udając najzupełniejszą bezinteresowność, lecz skrycie wrzały w nim pragnienia wszystkich zdobyczy. Sagnier pisał o nim w swoim dzienniku, jako o złodzieju i zabójcy, który udusił dwie ze swych ciotek, chąc prędziej odziedziczyć po nich majątek. W każdym razie, jeżeli był zabójcą, to był zarazem wybitną osobistością.
Ukazanie się deputowanego Vignon ogólnie zauważono, pomimo gorączkowego nastroju; Vignon bowiem miał odegrać rolę w oczekiwanym dramacie. Obadwaj ministrowie pilnie na niego patrzeli, on zaś, odrazu otoczony, uśmiechnął się do nich zdaleka. Miał zaledwie lat trzydzieści sześć, szczupły, średniego wzrostu, jasny blondyn o pięknej blond brodzie, którą utrzymywał z wielką sta-