puszczone, cała twarz wyrażała przygnębienie i dokuczliwe troski.
— To Chaigneux, deputowany. Pan go nie znasz?... Zaraz panu opowiem jego dzieje, lecz dość na niego spojrzeć, by uznać, że tak wyglądający człowiek, z łatwością przyjmuje byle jaki datek. Jest deputowanym z Arras. Był tam notaryuszem. Zaczął się zajmować polityką i wybrano go na posła do parlamentu. Upojony nadzieją przyszłej swej wielkości politycznej, sprzedał kancelaryę, dom, i z żoną oraz trzema dorosłemi córkami, zjechał do Paryża, pewien zrobienia fortuny. Łatwo się pan domyśla, co nastąpiło. Pieniędzy miał niewiele, a cztery jego panie postanowiły stroić się, bywać w świecie, przyjmować u siebie — słowem polować na mężów, których dotąd nie znalazły, pomimo zawziętej obławy. Życie tego człowieka jest okropne wśród tych kobiet, prześladujących go wspólnie za wszystkie niepowodzenia. Sam wyznaje, że los go prześladuje i uznał się bezsilnym, zgubionym, czuje, że stracił grunt pod nogami w Paryżu, chociaż przyjeżdżając, sądził, iż stanowisko deputowanego pozwoli mu i ułatwi dojść do prowadzenia zyskownych interesów. Jakże takie biedaczysko jak Chaigneuz, wiecznie łaknący grosza, nie miał się ułakomić na propozycyę Huntera?... Wierzę, iż był uczciwym człowiekiem przyjeżdżając do Paryża, lecz obecnie przestał nim być.
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/111
Ta strona została uwierzytelniona.