Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

portem i dowiedzieliśmy się takich szczegółów, iż odmówiliśmy przyjęcia do Przytułku.
Piotr nalegał:
— Panie, ręczę ci, że gdybyś był widział to, co dziś widziałem, serceby ci wezbrało litością, względem tego nieszczęśliwego starca. Sumienie nakazuje wspomódz go. Niewolno opuszczać człowieka w tak okropnem położeniu. Laveuve musi być dziś jeszcze przyjęty do Przytułku dla inwalidów pracy.
— Dziś?... Dziś niepodobna, nie można. Najzupełniej nie można! Zapominasz pan, iż przed przyjęciem pensyonarza, jest mnóstwo formalności do załatwienia. Wreszcie nie odemnie to zależy. Nie mogę sam decydować w tak ważnem postanowieniu. Moja władza nie sięga tak daleko. Jestem tylko administratorem i spełniam rozkazy dane mi przez komitet dam opiekunek Przytułku.
— Właśnie przybywam z prośbą do pana, przysłany przez prezydentkę komitetu, przez panią baronowę Duvillard, która mnie zapewniła, że pan jeden posiadasz prawo natychmiastowego przyjęcia do Przytułku w razach nadzwyczajnych.
— Ach, to pani baronowa Duvillard pana przysłała. Poznaję ją w tem odrazu! Tak, tylko ona jest zdolna coś podobnego uczynić! Sama lęka się odpowiedzialności, nie lubi działać z własnej inicyatywy, więc dla świętego spokoju, odsyła sprawy do mnie, lub do kogo innego. Ale nie