Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

szłości wznowiła się dzisiaj i, rozjątrzona, powiększała się trująco. Zgnilizna parlamentarna zaczynała stopniowo ogarniać cały ustrój społeczeństwa. Niezaprzeczenie, iż ponad nizkością intryg i żądz osobistych ambicyj, pozostawały nietknięte wyższe cele historycznego pochodu a ścieranie się zasad nie mogło jak oczyszczać drogę przyszłości ku prawdzie, sprawiedliwości i szczęściu, lecz w praktyce, zblizka, w codziennem zetknięciu, jakże odrażająco wstrętnymi byli zapaśnicy i używane przez nich sposoby! Widać było tylko szalony rozmach ich egoizmu, chęć powalenia sąsiada, by zatryumfować na jego trupie. Toż samo stosowało się do grup całych z sobą walczących. Lewica, prawica, katolicy, republikanie, socyaliści, stronnictwa wszystkich odcieni, we wszelkie strojący się etykiety, jednego tylko pragnęli, ku jednemu zdążali, ku pochwyceniu władzy i zapanowaniu nad innemi. Wszystko dla nich malało wobec kwestyi, kto będzie panem położenia, kto zagarnie Francyę w swe szpony, by się nią nasycić i zdarte z niej łupy, rzucić wśród gawiedź swoich poplecznków. Utarczki i bitwy, toczone z tego powodu w Izbie, zużywały dnie i tygodnie, a gdy wreszcie na miejsce strąconego władcy, wywyższono ego następcę, bieg rzeczy nie postępował naprzód, bo natychmiast zaczynał się pościg, mający na celu zapewnienie władzy komuś trzeciemu i tak bez końca, bez sposobu przewidzenia kresu odrę-