Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

wadliwość wymowy doprowadziła go do rozpaczy, seplenieniu bowiem przypisywał zwichnięcie swego życia, przekonanym będąc, iż był urodzonym wielkim mówcą. Ciągła, lecz skryta o tem myśl; dokuczliwością swą rozgoryczyła go i uczyniła tetrykiem. Przekonaniami rojalista, był ucieleśnieniem kasty niezadowolonej a jednak pozostającej w służbie Rzeczypospolitej, zaś jako urzędnik sądowy, należał do surowych wykonawców litery prawa, przeciwnych wszelkiej odmianie. Nawet przypuszczalną możność ewolucyi uważał za rzecz zgubną, i godną bezwarunkowego potępienia. Pochodził ze starej, protestanckiej rodziny, która, zwątpiwszy w przyszłość prawowitej dynastyi Burbonów, stanęła pod sztandarem Orleanów; osobiście uważał się za człowieka pełnego rozumu i zdrowych poglądów, a w domu hrabiny de Quinsac bywał oddawna i uważał się za wiernego przyjaciela rodziny. Przytem pochlebiało mu niemało, iż często się tu spotykał z bogatym markizem de Morigny.
Zaczęto mówić o bieżących wypadkach polityki wewnętrznej. Lecz temat ten szybko się wyczerpał, gdyż wszyscy trzej goście hrabiny najzupełniej zgodnie potępiali tak ludzi będących dziś u władzy, jak i wszystkie szczegóły, odnoszące się do rządów republikańskich. Ci trzej starcy, należący do obozów będących w rozsypce i skazanych na wymarcie, przedstawiali szczątki dawnych stronnictw dynastycznych, będących