Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

cia jakiego żądasz, by módz spełnić jeszcze jeden dobry uczynek.
Opuściła salon i wkrótce wróciła, trzymając w ręku bilet wizytowy, na którym napisała, że całem sercem popiera sprawę starca, protegowanego przez księdza Piotra Fromont. Ręce Piotra drżały z radości, gdy brał pożądany bilet z rąk hrabiny. Podziękowawszy jej, wyszedł uradowany, pewien teraz że uratuje od głodowej śmierci nieszczęsnego nędzarza, a w salonie, gdy drzwi się za nim zamknęły, opadł jakby jeszcze głębszy zmrok, zatapiając w ciszy zebrane kółko starych ludzi, należących do znikającego już świata.
Wyszedłszy na ulicę, Piotr wsiadł do czekającej go dorożki i pełen otuchy kazał się zawieść w aleję Kleber, gdzie mieszkała księżna de Harn. Jeżeli i ta przychylne zechce dać słówko, to Laveuve dziś jeszcze zostanie umieszczony w Przytułku. Lecz na moście Zgody dorożka prawie się zatrzymała z powodu ścisku ludzi i powozów. Na jednym z chodników zobaczył Duthila, który z cygarem w ustach, wymuskany, lekkomyśny jak ptak, uśmiechał się uradowany z wypogodzonego nieba, swobodny i już niemyślący o ciężkich chwilach, przeżytych dzisiaj podczas burzliwego posiedzenia w Izbie. Widząc go tak rozpromienionym, Piotr pomyślał, iż dobrze byłoby zjednać sobie tego modnego młodzieńca, którego raport tak niepomyślnie podziałał w komitecie dam opiekunek Przytułku. Dorożka postępowała powoli