Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

wiem był ulubiony przez kapłankę tego przybytku. Sylwia dopiero co ukończyła lat dwadzieścia pięć i była drobną, szczupłą brunetką nadzwyczajnej piękności. Cały Paryż ją znał i zachwycał się jej śliczną twarzą, o dziewiczym wyrazie, o delikatnym ściągłym owalu, cienko zarysowanym nosie, małych ustach, świeżych dziecięcych policzkach i naiwnej okrągłej brodzie. Bujne, czarne włosy prosto przedzielone nad czołem, zczesywała w ciężkie dwa skrzydła, zakrywające uszy i część policzków. Słynęła właśnie tym szczególniejszym wyrazem dziewiczej naiwności streszczającej się zwłaszcza w spojrzeniu zadziwionych, ładnych, niewinnie i skromnie patrzących niebieskich oczu, co stanowiło zadziwiający kontrast z przebiegłością nieledwie że potworną jej charakteru, z poziomością jej instynktów, z otwartem afiszowaniem się prostytutki wyrosłej w zepsuciu wielkiego miasta. O jej fantazyach i rozpustnych zamiłowaniach, opowiadano rzeczy zdumiemiewające. Lecz nikt dobrze nie wiedział jakiego była pochodzenia, jedni twierdzili, że była córką stróża, a inni, że ojciec jej był doktorem, w każdym razie nabyła wykształcenia i ogłady, a w razie potrzeby umiała się znaleźć, mówiła poprawnie, nawet często z dowcipem. Od dziesięciu lat występowała w różnych teatrach, gdzie oklaskiwano jej piękność, wreszcie zyskała nawet niepoślednie uznanie w rolach młodych, niewinnych panien, lub sentymentalnych, a prze-