Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy Piotr opowiedział dziennikarzowi, że dotąd obiega miasto zawsze jeszcze w sprawie Laveuve’a, Massot podjął się z wielką uprzejmością ułatwić mu przedostanie się do pałacu i odszukanie pań, z któremi chciał się widzieć i rozmówić. Znając rozkład domu, przeprowadził Piotra bocznemi drzwiami, korytarzem i usadził w paradnej sieni poprzedzającej salon, gdzie się odbywało przedstawienie. Olbrzymia sień zamienioną została w rodzaj zimowego ogrodu, tak iż z łatwością można było się ukryć pomiędzy klombami z wysokich cieplarnianych drzew i krzewów.
— Zostań pań tu, a ja rzucę się na wyłowienie księżnej. Sprowadzę ją tutaj a zarazem dowiem się, czy baronowa Duvillard już się zjawiła.
Dla wywołania większego efektu, urządzono sztuczną noc w pałacu. Wszystkie okna szczelnie zasłonięto, by nie przepuszczały dziennego światła a całe wnętrze pałacu płonęło od zapalonych lamp elektrycznych. Gorąco już było wielkie, przytem odurzający zapach kwiatów i kobiet przesycał duszną atmosferę. Oślepiony jaskrawością sztucznego światła, nieledwie mdlejący z gorąca, Piotr znalazł się pod wrażeniem, że wstąpił w nieznaną krainę krańcowego zbytku i uciech zmysłowych, że jest w świątyni kultu ciała, w której wierni się zbierają, by poić się urzeczywistnieniem gonionych marzeń. Wspiąwszy