pisząc książkę „Nowy Rzym“ i z naiwnością apostoła upatrywał w tem szczęście ludzkości, lecz gdy podążył do Rzymu, i ujrzał stan rzeczy na miejscu, został nazawsze uleczony ze swej mrzonki... Danem mu tam było poznać całą kłamliwość i obłudę księżej polityki, która, opierając się na czasie, wytrwale dąży zawsze w jednym celu, w chęci zagarnięcia władzy i zawojowania świata. By ten cel osiągnąć, armia Kościoła wiedzie bój dziesiątki wieków trwający, nagina się do chwilowych wymagań, a zawsze jest czujna i gotowa korzystać z każdej okoliczności. W ewolucyi dziś na dobie będącej Kościół staje po stronie wiedzy, demokracyi, rzeczypospolitej, pewnym będąc, że skruszy te potęgi, byle mu dano czas po temu! Ach, ten nowy duch czasu, czyż nie jest on odwiecznie odradzającym się duchem Kościoła, duchem zaborczym i żądnym zwycięztwa oddającego mu świat na pastwę chciwości, zaostrzonej tak długiem wyczekiwaniem!
Pomiędzy słuchaczami monsignora Martha, Piotr rozpoznawał postacie wielu deputowanych, których dopiero co widział w Izbie. W wysokim blondynie wsłuchującym się z pobożnością w słowa kaznodziei Piotr poznał ulubionego pomocnika ministra; sam Monferrand musiał go tutaj przysłać, bo chociaż kiedyś nie mógł znieść widoku sutany, obecnie odznaczał się uprzejmością względem duchowieństwa. Pod naciskiem rozkazu nadeszłego z Rzymu, francuzcy księża
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.