Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

ze świętych i czystych postaci wśród francuzkich biskupów, bo pozostałych nie można było jak wliczyć w poczet intrygantów albo głupców.
Konferencya już się kończyła. Monsignor Martha w gorących słowach obrazowo wywołał bazylikę Sacré-Coeur na szczycie świętego wzgórza Męczenników, bazylikę, która, wznosząc się wysoko po nad Paryżem, ukazywała mu zbawczy symbol krzyża, a łaską nawiedzony Paryż powracał do świętości chrześciańskich wierzeń, odzyskując dzięki temu wielkość swego znaczenia, bo Paryż jaśniejący boskiem światłem nowego ducha czasu, panować będzie nad światem, odtąd uległym jego moralnemu wpływowi. Audytoryum pobożnych słuchaczów, nie mogąc bić oklasków, podziękowało kaznodziei szmerem uwielbienia. Wszyscy zdawali się podzielać jego zdanie, uszczęśliwieni cudownością przepowiedni, radzi, iż przyszłość zapowiada się jasna, promienna, w niczem nie grożąca ich stanowisku, a zapewniająca spokój umysłu i sumienia.
Podczas, gdy monsignor Martha z wystudyowanym szlachetnym ruchem opuszczał kazalnicę, słuchacze podnieśli się z krzeseł, które, usuwając się z hałasem, przerwały dotychczasową ciszę zaległą wśród ciemnej nawy kościelnej, zaledwie że rozjaśnionej w głębi płomykami kilku świec woskowych, połyskujących jak pierwsze gwiazdy po zachodzie słońca. Tłum skierował się ku wyjściu, płynąc potokiem niewyraźnych postaci,