Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.

kolei żelaznej, upadek ministeryum, trzydziestu dwóch zdrajców w Izbie i w Senacie!“ Pędzili naprzód, krzycząc na całe gardło i powiewając rozłożonym egzemplarzem dziennika, pod którego nagłówkiem widniały głoszone przez nich słowa, wydrukowane olbrzymiemi zgłoskami. Publiczność prawie że na to nie zważała, będąc oswojoną i przesyconą hałaśliwością powtarzających się oszczerstw. Czasami ktoś z mężczyzn się zatrzymał dla kupienia dziennika i szybko szedł dalej, by uniknąć zaczepki ulicznych dziewczyn, natarczywie szukających chwilowego kochanka. Szły one zwolna, rażąco strojne, i przystawały przed tarasami kawiarni, chcąc upatrzeć kogoś chcącego im zapewnić obiad dzisiejszy. A krzyki przekupniów roznoszących dzienniki rozlegały się coraz namiętniej, głusząc turkot powozów, zatruwając powietrze wyziewem zgnilizny nagromadzonej dniem całym. Kał bryzgał i rozlewał się strugą, zatapiając czynności dnia ukończonego, by utorować nadejście nocy i rozpoczynających się hulaszczych rozkoszy.
Piotr raz jeszcze powrócił myślą do dzisiejszego poranka i znów ujrzał widmo okropnego domu przy ulicy des Saules, gdzie tyle się gromadziło nędzy i cierpienia. Ujrzał bagniste, cuchnące podwórze, odrażająco brudne schody i ciasne mieszkania, w których drżący z zimna i z głodu ludzie żywili się odpadkami strawy wygrzebanej w śmietnikach, a pogardzonej przez psy wałęsa-