Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

wstawieniem się i modlitwą. Zachowywał przepisy, odprawiał czynności księdza, lecz był jedynie formą, podobny w tem do grobowca na zawsze pustego, pozbawionego nawet popiołów nadziei. Pobożne mieszkanki w Neuilly uwielbiały księdza Piotra Fromont, z czcią całowały jego sutanę, zrozpaczone nieszczęściem szły ku niemu ze łzami, błagając o modlitwę. Właśnie jedna z tych kobiet, bolejąc nad chorem dzieckiem, umierającem w kołysce, przyszła go prosić o wstawienie się do Jezusa, pewna że Jezus nie odmówi mu uzdrowienia chorego maleństwa. Prosiła o mszę w bazylice wznoszącej się na szczycie wzgórza Montmartre, w świątyni poświęconej czci Jezusowego Serca, gorejącego płomienną miłością.
Piotr, przywdziawszy ubiór kapłański, skierował się ku kaplicy św. Wincentego à Paulo. Wstąpił na schodki ołtarza i rozpoczął mszę. Gdy się odwrócił, rozwierając ramiona i śląc błogosławieństwo, twarz miał znękaną cierpieniem. Zwykłą słodycz ust zastąpił wyraz goryczy a tkliwością promienne oczy poczerniały głębią rozpaczy. Jakże inną była ta twarz, gdy gorączkowo rozegzaltowany jechał do Lourdes, w poszukiwaniu ulatujących wierzeń! Również inną była, gdy jako natchniony apostoł podążał do Rzymu pełen otuchy w powodzenie swego posłannictwa. Pomimo zaszłej w twarzy Piotra przemiany, zawsze z równą siłą uwydatniało się