Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Dworek księdza Piotra Fromont leżał przy jednej z najcichszych ulic w spokojnej dzielniej Neuilly; prawie nikt tędy nie przechodził, a zwłaszcza wieczorem cała ta część Paryża zdawała się drzemać. Wszystkie okiennice dworku były już zamknięte, nieprzepuszczając najlżejszej smugi światła na zewnątrz; spokój i cisza zaległy do koła, a niewielki ogród po drugiej stronie domu pusty był i zamarły, bezlistne drzewa stały nieruchome, zdrętwiałe chłodem zimowych miesięcy.
Wioząc dorożką skaleczonego Wilhelma, Piotr lękał się bezustannie, by chory nie zemdlał. Bracia milczeli, jadąc, chociaż tyle pytań i odpowiedzi cisnęło się im na usta, czuli wszakże całą bezużyteczność wymiany myśli w tej bolesnej chwili. Wilhelm, zagłębiwszy się w tył dorożki, leżał bezsilny, a Piotr, niepokojąc się o skaleczoną jego rękę, myślał jakiego wezwie chirurga, bo pragnął powierzyć chorego człowiekowi pewnemu, umiejącemu nie zdradzić tajemnicy zaszłego wypadku.