Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

wiła zdziwienia, ujrzawszy go tu z powrotem. Życie tej kobiety płynęło w samotności, nie widywała nikogo i tak odwykła od mówienia, iż nawet w obowiązkach służbowych wyrażała się zwięźle i tylko z konieczności.
Zaraz na wstępie zawiadomiła Piotra:
— W gabinecie jest pan Bertheroy, czeka już od kwadransa...
Wilhelm nagle się ożywił i zawołał ucieszony:
— Co?... Bertheroy jest tutaj?... Więc ty utrzymujesz z nim stosunki?... Zobaczę go z przyjemnością... ten może mnie tu widzieć... Jest to jeden z najlepszych i jeden z najrozumniejszych ludzi na świecie... Szanuję go i czczę, jak mistrza.
Bertheroy był jednym z najbliższych przyjaciół słynnego chemika Michała Fromonta, ojca Wilhelma i Piotra. Obecnie zaś Francya szczyciła się nim przed światem, bo Bertheroy pchnął chemię na nowe tory, a poczynione przez niego odkrycia pozwalały przypuszczać, że chemia, matka wiedzy, przekształci wszystkie warunki bytu. Bertheroy był członkiem Instytutu, posiadał wszystkie naukowe tytuły i zaszczyty, a serdecznie przywiązany do Piotra, odwiedzał go czasami w przedobiedniej porze, by się rozerwać, jak mówił.
— Zaprowadziłaś go do gabinetu? — rzekł Piotr — dobrze, zaraz tam pójdę, a ty, moja kocha-