stołował swe idee o rzeczypospolitej rządzącej się prawdą i sprawiedliwością, lecz walkę w imieniu tych marzeń przerywały aresztowania, co nie przeszkadzało zapaleńcowi gromadzić nowe argumenty w więziennej celi o żelaznych kratach. Należał on do wszystkich sekt i do wszystkich spisków, mających na celu zwalenie istniejącego ustroju społecznego. Po ustanowieniu Rzeczypospolitej we Francyi, Barthès wkrótce się przekonał, iż nie jest to jeszcze forma rządu odpowiadająca jego ideałom i ta sama Rzeczpospolita, która otworzyła mu drzwi więzienia, obsadziła go w nim na nowo ze sporą ilością lat dodatkowej pokuty. Tak więc Barthès w wiecznej pogoni za wolnością dla innych, stał się męczennikiem sprawy, jakiej bronił, nigdy pomimo to nie tracąc wiary w niezawodną jej doskonałość.
Wilhelm, urażony złośliwem lekceważeniem zasługi człowieka tej miary o Barthès, odpowiedział szorstko Janzenowi:
— Mylisz się pan. Barthès jest naturalnym wrogiem każdego rządu... a szlachetność jego opinij jest solą w oku naszym mężom politycznym. Uważam, że słusznie zrobił, chcąc się zabezpieczyć.
Drzwi się otworzyły i wszedł Mikołaj Barthès. Był wysoki, szczupły i suchy, nos miał orli, a głęboko zapadłe oczy żarzyły się ogniem z po za gęstych i długich brwi, ubielonych wiekiem równie jak kędzierzawe włosy, opromieniające mu
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.