tekturze pałacu Duvillard, rozwodził się w opisie bramy zniszczonej wybuchem, nieledwie, że przeliczał kamienie wyrwane i pozostawione po nich bruzdy, utrzymując, że część sufitów na pierwszem piętrze popękała i opadła, a drzwi bramy rozpadły się w drzazgi, pozostawiając tylko okucia na zawiasach. Z sentymentalnym naciskiem opowiadał, że dzieci państwa Duvillard cudem zostały ocalone, również jak powóz i konie, zaś państwo Duvillard byli nieobecnymi podczas wybuchu, albowiem zatrzymała ich nieco dłużej wzniosła konferencya monsignora Martha w kościele św. Magdaleny!... Cała kolumna dziennika zajęta była sprawozdaniem o młodej dziewczynce, która padła ofiarą wybuchu, ciało miała zmiażdżone, lecz jasnowłosa główka pozostała nietkniętą, a różowa buzia zachowała słodki uśmiech pełen zdziwienia. Dotąd wszakże niewiadomem pozostało jej nazwisko, chociaż cały zastęp reporterów zbiegł się do magazynu, gdzie pracowała, a ztamtąd popędził do mieszkania jej babki, stanowiącej całą rodzinę zmarłej. Dziennik „Globus“ mniej podawał szczegółów, dotyczących katastrofy, natomiast w poważnym artykule natchnionym przez Fonsegne’a, naczelnego redaktora, odwoływał się do patryotyzmu Izby, wzywając, by czasowo pominęła wszelkie kwestye, mogące wywołać kryzys w istnieniu ministeryum, bo niepora obecnie drażnić politycznemi niesnaskami kraj, dotknięty
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.