i wszystkie narzędzia potrzebne mechanikowi, albowiem od chwili gdy ukończył gimnazyum, oddał się wyłącznie mechanice, a nadto pracując po za domem, był pomocnikiem ojca, szukając przytem na własną rękę różnych udoskonaleń w obranym fachu. Dalej zaś stał wielki podłużny stół, którego jedna połowa należała do Franciszka a druga do Antoniego. Cały ten kąt pracowni pełen był książek, kartonów i podręcznych okręcających się bibliotek, Franciszek bowiem, otrzymawszy wszelkie możliwe nagrody, wstąpił z numerem pierwszym do szkoły Normalnej i obecnie przyspasabiał się do egzaminu na stopień licencyata, Antoni zaś porzucił naukę przed ukończeniem gimnazyum i z zapałem całemi dniami rysował, kształcąc się zarazem w drzeworytnictwie. Babka i Marya zajmowały część pracowni na wprost oszklonej ściany, a na stołach do nich należących pełno było kobiecych robót, krosien, książek i delikatnych koszyczków i pudełek, będących w zupełnej sprzeczności z poblizkiemi półkami Wilhelma, jeżącemi się sprzętami do robienia doświadczeń chemicznych.
Zalewie weszli do pracowni, Marya zawołała głośno, siląc się, by intonacyą wyrazić spokój i uradowanie:
— Chłopcy, chłopcy, ksiądz Piotr przynosi nam wiadomości od ojca!
W ten sposób przemawiając do tych trzech dorosłych młodych ludzi, Marya zdawała się
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/273
Ta strona została uwierzytelniona.