być rzeczywiście starszą ich siostrą. Tomasz miał lat dwadzieścia trzy, był bardzo wysoki i barczysty, z bujnym zarostem, uderzająco podobny do ojca, chociaż powolny w ruchach i ociężały umysłowo, najchętniej milczał i wyłącznie zajęty swoją specyalnością, czuł się szczęśliwym, pracując pod okiem ojca, którego ubóstwiał, słuchając i szanując jak mistrza. Franciszek, o dwa lata młodszy od Tomasza, był szczupły, lecz równie jak on wysoki. Miał te same rysy twarzy, wysokie czoło i stanowcze usta, lecz praca umysłowa nadała mu inny wyraz, zapalając w oczach płomień intensywnego intelektualnego życia. Najmłodszy, Antoni, miał dopiero lat osiemnaście, lecz zapowiadał się, iż wzrostem dogoni braci. Był równie jak oni piękny i silny, ale różnił się od nich jasno blond włosami, które odziedziczył po matce, oraz niebieskiemi oczami o łagodnym wyrazie, oczami marzyciela i poety. Gdy byli dziećmi, ci trzej chłopcy tak do siebie byli podobni, iż w gimnazyum z trudnością ich odróżniano, poznając dopiero wtedy, gdy szli razem, po różnicy wzrostu. Teraz nawet wiele osób się myliło, biorąc jednego za drugiego, chociaż życie wyciskało na ich twarzach coraz to wyraźniejszą różnicę.
Gdy Piotr wszedł do pracowni, wszyscy trzej tak byli pogrążonymi każdy nad swoją pracą, iż nieusłyszeli roztwierających się drzwi. A więc i oni, również jak Marya, poddawali się dyscyplinie
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/274
Ta strona została uwierzytelniona.