Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.

Pomimo widocznej chęci ujrzenia ojca, trzej synowie poddali się jego woli, zrzekając się przyjemności uściskania go, kiedy tego wymagała ostrożność mająca mu zapewnić bezpieczne schronienie.
— W takim razie — rzekł Tomasz — niechaj pan zechce powiedzieć ojcu, że podczas jego nieobecności pomiędzy nami, będę pracować w fabryce, tam bowiem dogodniej mi będzie z robieniem doświadczeń nad rzeczą, której poszukuję.
— A odemnie proszę mu powiedzieć — zawołał Franciszek — że będę spokojnie pracować nad moim egzaminem. Niechaj się o mnie nie kłopocze. Wszystko pójdzie dobrze. Jestem prawie pewny odniesienia zwycięztwa.
Piotr przyrzekł, że nie zapomni o niczem, a Marya, podniósłszy głowę od roboty, spojrzała uśmiechnięta na Antoniego, który milczał w da zapatrzony.
— A ty, mój maleńki, nie dasz żadnego zlecenia do ojca?...
Młodzieniec spojrzał na nią jakby nagle zbudzony z marzenia, i rzekł z łagodnym uśmiechem:
— Owszem, owszem, proszę ojcu powiedzieć że go kochamy, że pragniemy jego powrotu i jego szczęścia z Maryą.
Słowa Antoniego wywołały ogólną wesołość, a Marya, bynajmniej niezakłopotana uczynioną aluzyą, zdawała się potwierdzać wyrażone życzenia. Pewna i spokojna o swą przyszłość i szczę-