Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/319

Ta strona została uwierzytelniona.

Ryży robotnik ruszył ramionami i z oburzeniem zaczął dowodzić, że anarchiści są tylko opryszkami, a jeżeli Salvat jest sprawcą zamachu, to należy go schwytać i posłać na gilotynę bez sądu, natychmiast. Stary Toussaint zgadzał się na tę opinię.
— Tak, tak, chociaż Salvat jest moim szwagrem, ale nie chcę go znać... Niech ma los, na jaki zasłużył... ale dziwiłbym się bardzo, gdyby się okazało, iż rzeczywiście on jest sprawcą zamachu... bo znam go dobrze, i złości w tym człowieku niema, muchyby nie rozgniótł, czując krzywdę, jakąby jej tem wyrządził...
Umyli się i przebrali; szli już ku wyjściu, gdy Toussaint, spostrzegłszy właściciela fabryki, zatrzymał się, pomyślawszy, iż może skuteczniej będzie wprost do niego się odwołać z prośbą o awans. Grandidier, pożegnawszy się z Piotrem, sam z własnego popędu skierował się w stronę starego robotnika, którego oddawna lubił i bardzo cenił. Wysłuchawszy go, dał mu po namyśle kartkę do kasyera. Grandidier był zawziętym przeciwnikiem udzielania przedterminowych pieniędzy swoim robotnikom, skutkiem czego był przez nich nielubiony. Uważali go za srogiego, pomimo, iż był rzeczywiście dobrym, lecz z powodu trudnego położenia materyalnego fabryki, Grandidier liczył się z każdym groszem, obawiając się własnej ruiny. Inteligencyą swą zwalczał coraz to groźniejszą konkurencyę, a lękając się