Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/325

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Nazajutrz około godziny pierwszej w południe, Piotr przybył do laboratoryum profesora Bertheroy przy ulicy d’Ulm. Bertheroy zajmował cały obszerny dom oddany mu przez rząd w dożywotnią używalność, by mógł w dogodnem laboratoryum pracować nad swojemi doświadczeniami. Pierwsze piętro zostało przerobione na olbrzymią salę, do której sławny chemik zapraszał niekiedy swoich uczniów i wielbicieli, by im mómić o swoich odkryciach i nowych teoryach. W dnie takich przyjęć ustawiano kilka rzędów krzeseł naprzeciwko długiego stołu, na którym pełno było przeróżnych przyrządów, słojów i flaszek, służących do doświadczeń.
Gdy Piotr wszedł do sali, zastał już sporo osób siedzących na krzesłach, byli to przeważnie koledzy Bertheroya, jego uczniowie, a także kilka pań i dziennikarzy. Lecz zebranie nie miało cechy oficyalnej, witano się z gospodarzem domu i rozmawiano równie swobodnie, jak w salonie. Spostrzegłszy wchodzącego Piotra, Bertheroy zbliżył się ku niemu, a nie wypuszczając jego dłoni, któ-