Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/344

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczy przeczytanej, karty skreślonej, prawdy zdobytej i wiodącej ku nowym zwycięztwom!
Przystanąwszy wśród rozległego obszaru w pośródku ogrodu, Franciszek powiódł szerokim giestem ręki do koła, jakby sięgając po za wyniosłe, stare drzewa, w dal, tam, gdzie się wznosiły gmachy przeróżnych naukowych instytucyj, wszystkie wyższe szkoły, fakultety prawa i medycyny, Instytut złożony z pięciu akademij, biblioteki, muzea, niezliczone zbiory pomocnicze, cały dobytek pracy umysłowej, rzucony i rozsiadły w tej właśnie dzielnicy olbrzymiego Paryża.
Piotr milczał wzruszony, zachwiany w swem powątpiewaniu i zdawało mu się, że w istocie słyszy tętno wysiłku pracy młodzieży, zaludniającej klasy, amfiteatry, laboratorya, czytelnie i stancye we wszystkich domach łacińskiej dzielnicy. Cisza tu panująca była oznajmieniem trwającej pracy, odwrotnie więc, niż w dzielnicach fabrycznego Paryża, gdzie powietrze drżało od hałaśliwego huku maszyn i warsztatów, od warczenia niezliczonych kół, dyszenia pary i ludzkich nawoływań, lub skargi, a nawet przekleństwa. Lecz tutaj, w łacińskiej dzielnicy wysiłek równie był potężny, choć cichszy, a zmęczenie przynosiło plon inny, lecz niemniej bogaty. A więc prawdą jest, że najzdrowsze umysły fraucuzkiej młodzieży nie wyrzekły się żadnej nadziei?... Nie zwątpiły o żadnem zwycięztwie?...