Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/348

Ta strona została uwierzytelniona.

zapewne to samo tajemnie odczuwając i szczerą sympatyą wywzajemniając się stryjowi, wypowiadali się przed nim w całej szczerości swych myśli. Antoni mówił teraz o swych marzeniach i dążnościach artysty:
— Tak, zapewne, kolory posiadają siłę i wdzięk niezrównany i, rzec można, że bez nich niepodobna wywołać całości piękna. Lecz, rzecz dziwna, ja osobiście nie uważam ich za niezbędne. I wydaje mi się, iż z czasem zdołam odtworzyć to czego pragnę, może mi się uda wywoływać wszystkie efekta, całość życia, za pomocą czarnych kresek i plam na białym papierze. Przypuszczam nawet, iż tym sposobem odtworzone wrażenie życia skupiać je będzie silniej i głębiej, wyswobodzone ono będzie z ułudnej pieszczoty barw, bawiącej oczy z krzywdą dla piękna linij. Ach, ale czy doścignę tego celu! Czy wyrażę co pragnę! Patrzmy, chociażby dokoła siebie, na ten Paryż, którego ulicami teraz idziemy. Otóż chciałbym uchwycić chwilę, w której pośród niego żyję, pragnę znaleźć sceny i typy, mogące się stać nieśmiertelnemi świadkami naszej epoki. A chcę, aby to było dokładnem oddaniem rzeczywistości, naiwnem wrażeniem i wzruszeniem, bo tylko dzieła stworzone w szczerości, w poszanowaniu i nabożeństwie wobec natury, mają racyę wobec nieśmiertelności piękna. Mam już rozpoczęte studya, mam nawet kilka rozpoczętych figur i poka-