Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

a może o krwawej, okrutnej pomście, jaką światu zgotują zgłodniali. Niebieskie oczy nieszczęśliwego połyskiwały złowrogo, gorejąc łuną pożarów, jakie w myślach swych rozniecał. W tem spostrzegł, że dziewczynka, zbliżywszy się do worka z narzędziami, chciała je wyjmować. Nagle wzruszony, prawie przerażony, przemówił łagodnie, z czułością, lecz stanowczo:
— Celinko, nie ruszaj tego! — powiedziałem ci, abyś nie dotykała narzędzi.
Wziął worek i ostrożnie, bardzo wolno, z troskliwością, położył koło siebie przy murze.
— Może pani zechce mi wskazać, gdzie mieszka Laveuve; czy obok? — pytał Piotr.
Teodora spojrzała badawczo w stronę Salvata. Osobiście nie miała nienawiści do księży, przeciwnie nawet, znajdowała, że należy obchodzić się z nimi grzecznie, bo często można w ten sposób zarobić parę groszy. Przekonawszy się, ze Salvat znów wpadł w głęboką zadumę, zrozumiała, iż pozwala jej postąpić jak sama uzna za właściwe, więc rzekła już nieco śmielej:
— Jeżeli pan chce, to mogę go zaprowadzić. Filozof mieszka na samym końcu korytarza... lecz trafić tam niełatwo... są schodki i przejścia...
Celinka, zaciekawiona wizytą księdza, zerwała się z kolan ojca, by pójść do Filozofa. Salvat pozostał sam w izbie ubóstwa i rozpaczliwej nędzy, wśród zimnych murów, które nieraz słysza-