Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/351

Ta strona została uwierzytelniona.

Projekt, ulepiony z gliny, miał zaledwie metr wysokości. Figura anioła, o szeroko rozwartych skrzydłach, zdawała się unosić lotem w nieskończoność. Ciało nagie, z lekko rzuconą draperyą, przedstawiało szczupłą, a zarazem silną postać młodzieńca o twarzy promiennej zachwytem, upojonej rozkoszą ponadziemskiej ekstazy.
— Moi sędziowie w arcybiskupstwie znaleźli, że mój anioł zbyt wyraźnie przypomina człowieka. I, prawdę mówiąc, mają racyę... Bo czyż może być coś trudniejszego, jak wyobrazić sobie anioła?... Wszak nie wiemy nawet jakiego jest rodzaju? Męzkiego czy żeńskiego?... A przytem jeżeli się niema wiary, bierze się pierwszy lepszy model i kopiuje się jego ciało, psując umyślnie harmonię, by utrzymać się w pomyłkach przyjętych wymagań... Otóż, podjąwszy się tego obstalunku, wyobraziłem sobie anioła w postaci pięknego wyrostka, któremu wyrosły skrzydła, by mógł wzbić się wysoko ku niebu, upojony podziwem radosnych promieni słońca... Księża zaraz dostrzegli, że mój anioł niedość pobożnie jest rozmodlony i, zgorszeni, nie uznali go za swojego anioła... Więc cóż było robić... muszę żyć... i ulepiłem im to oto szkaradzieństwo...
I ręką wskazał drugi projekt anioła już zatwierdzonego w arcybiskupstwie. Był to anioł przyzwoity o symetrycznych gęsich skrzydłach z ciałem płci niewiadomej, o twarzy banalnej tradycyjnie łagodnej i pobożnej.