Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/352

Ta strona została uwierzytelniona.

— Aż złość bierze być zmuszonym lepić coś podobnego — mówił dalej Jahan. Lecz sztuka religijna już oddawna wpadła w odrażającą powszedniość formułek... Niema już dziś wierzących, więc stawiają się kościoły podług planów przygotowanych przez tych samych ludzi, którzy budują domy i koszary. Obrazy i posągi kościelne tyle dziś warte, co i sam gmach, a wszystko razem nic ze sztuką niema wspólnego. I nie może być inaczej, gieniusz artysty musi być wyrazem epoki, która go wydała, a twórczość jego jest kwiatem pojęć społeczeństwa, do którego on należy.. Dzisiejsi artyści wyrośli w wprost odmiennych stosunkach niż mistrze średniowieczni... Chociażby moje życie... Jestem wnukiem chłopa ze środkowej Francyi, ojciec mój osiadł w Paryżu i założył skład marmurów, które sam szlifował. Byłem jego robotnikiem, całe dzieciństwo spędziłem między prostym ludem, na ulicy i, nigdy mi na myśl nie przyszło wejść do kościoła... I tak jest z większością moich kolegów, więc jakże od nas można żądać wskrzeszenia sztuki kościelnej?... Pojęcia się zmieniły i ku innej dążymy wierze... ku życiu i jego pięknie, ku pracy i jej owocach, ku urzeczywistnieniu własnych naszych dążności i wrażeń, z wiarą w płodność naszych usiłowań...
Nagle zaciął się i pochwycony nową myślą zawołał: