Po chwili, gdy Antoni i Franciszek, zajęci rozmową z rzeźbiarzem, krążyli po pracowni, Piotr spojrzał na młodą dziewczynkę, która, otworzywszy im drzwi, usiadła ze zmęczeniem przy stoliku stojącym na boku i dalej czytała pozostawioną na nim książkę. Była to Liza, siostra rzeźbiarza. O dwadzieścia lat od niego młodsza, miała lat szesnaście, a po śmierci rodziców, brat był jedynym jej opiekunem. Liza była szczupła i zdrowie miała wątłe, lecz twarzyczka jej wyrażała niewypowiedzianą łagodność, a delikatny jej owal otaczały zwoje jasnozłotych, jedwabistych włosów. Ciało dziewczęcia było prawie niedołężne, nogi poruszały się z trudem, były jakby związane. Umysł Lizy pozostał równie słabo rozwinięty, jak ciało. Stan siostry przez długi czas był przyczyną bolesnego smutku dla jej brata, lecz wreszcie przyzwyczaił się do traktowania jej jak małe, chorobliwe dziecko, które miało na zawsze takiem pozostać. Zajęty pracą, porwany nawałem nowych pomysłów, przestał zważać na Lizę, która przy nim rosła jak młode, pieszczotliwe zwierzątko domowe, posiadające swobodę spędzania czasu podług własnego upodobania.
Piotr zauważył, że Liza prawie nie spuszczała z oczu Antoniego, który wkrótce zbliżył się do jej stolika i z braterską czułością zaczął z nią rozmawiać, pytając ją i oglądając książkę, którą czytała. Od sześciu miesięcy zawiązali oni z sobą serdeczny, przyjacielski stosunek, Antoni
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/354
Ta strona została uwierzytelniona.