Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/355

Ta strona została uwierzytelniona.

z dworku i z ogrodu swego ojca, mógł swobodnie patrzeć w głąb pracowni Jahana, w której Liza spędzała znaczną część swego życia. Oddawna był zadziwiony nieruchomością tej ładnej i zawsze samotnej dziewczynki, postarał się więc zapoznać z jej bratem, a gdy się przekonał, jak zaniedbaną przez niego była Liza, postanowił się nią zająć, wychować i rozbudzić do czynniejszego życia. Antoni przywiązał się do swej wychowanki i z niezmordowaną usilnością opiekował się nią jak delikatną roślinką, której potrzeba wyjątkowych starań, by mogła żyć i rozwinąć się w swej krasie. Liza wdzięcznem sercem pokochała tego młodego chłopca, który tak serdecznie się nią zajmował, i szybko nauczyła się od niego czytać, chociaż dotąd nauczycielki sprowadzane przez Jabana porzucały ją, zniechęcone jej brakiem pamięci. Słuchała go uważnie i rozumiała, a rozbudzona w jej sercu miłość dokonała cudu i tchnienie młodego kochanka zbudziło ją do życia. Pozostała słabą istotą o zdrowiu tak wątłem, iż każdej chwili można się było obawiać że padnie zemdlona, a może nieżywa, lecz stała się mniej dziką i stosunkowo silniejszą. Chętniej się teraz poruszała z miejsca i z każdym dniem umysł jej się krzepił i stopniowo rozwijał.
Jahan z radością widział pomyślne skutki opieki Antoniego nad Lizą, z uśmiechem więc spojrzał w ich stronę, mówiąc głośno: