Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/377

Ta strona została uwierzytelniona.

i mogącego zadrasnąć osobiste jego poglądy. Piotr był wzruszony i chwilowo podbity, lecz dostrzeżona już radosna nadzieja prysła, albowiem zrodził się w jego umyśle praktyczny i okrutny zarzut, w niwecz strącający rojenia brata. Bo dla czegóż w takim razie harmonia nie oddziałała na pierwotnie organizujące się ludzkie społeczeństwa? Jeżeli była ona naturalnem prawem, dla czegóż ustąpiła miejsca tyranii, rzucając ludy na pastwę ciemięzców?... A ponieważ raz się to stać mogło, zatem, przypuściwszy nawet, iż spełni się nierozwiązane zadanie zburzenia i nowego rozpoczynania, któż mógł zaręczyć, że ludzkość, posłuszną będąc zawsze tym samym naturalnym prawom, powtórnie nie ulegnie losom już raz doznanym?... Wszak ludzkość jest dziś taką, jaką ją życie ukształtowało i niema racyi, by życie nie dało jej tego samego, co pierwej początku i tychże samych do przebycia kolei. Rozpoczynać wszystko od początku, zgoda! Ach, ale ciąg dalszy niechaj że będzie odmienny od tego znanego! Lecz jest-że to możliwem?... Czy nie należałoby, w takim razie, przedewszystkiem odmienić natury samego człowieka?... Powolną, i obliczyć się niedającą latami, jest ewolucya, której ulegamy, którą odczuwamy i widzimy! Lecz o ileż niebezpieczniejszym jest i opóźniającem zawrócenie tył, rozpoczęcie drogi już przebytej, bo czyż wiadomem być może, o ile ludzkość szybciej biedzby mogła