Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/389

Ta strona została uwierzytelniona.

umysły i że ci, którzy to widzą, podniecić je pragną. Po pierwszych, najzupełniej nieszkodliwych manifestacyach anarchistów, policya aresztowała wielu i bez żadnej przyczyny, obchodzono się z tymi biedakami w sposób okrutny. Spadłe na nich wyroki wywołały oburzenie w towarzyszach, a za tem poszła chęć doraźnej zemsty. Pomyśl, czem jest dla rodziny robotnika, gdy głowa domu, ojciec, karmiciel, odsiaduje w więzieniu miesiące i lata, lub gorzej jeszcze, bo ponosi śmierć na gilotynie! Nędza rodzin tych, którzy pierwsi padli ofiarą, roznieciła propagandę, rozbudzając w ludzie roboczym solidarność, a strach, jakim drżą burżuazi, domagający się surowej represji, wywołał w anarchistach dziką chęć zemsty. Wreszcie mają oni ku temu inne, głębsze jeszcze przyczyny. Złożyły się na to wieki, by wyrodzić zawiść w sercach, uciemiężonego przez nas ludu. Zawsze on cierpiał, wyzyskiwany przez możniejszych. A rozejrzyj się dzisiaj! Cóż ten lud widzi?... Uciskanie podatkami, wyzyskiwanie przez chlebodawców, bezwstydnie zbytkujących za złoto, zdobyte pracą tych, którymi ci zbytkujący pogardzają, słowem: dokoła siebie lud widzi tylko potworność naszego społecznego ustroju, który cuchnie rozkładającą się w nim zgnilizną!
Wilhelm zamilkł i znów zaczął chodzić w głębokiem zamyśleniu. W tem na nowo się odezwał:
— Ach, wiesz, mój bracie, ja nie odrazu doszedłem do tych poglądów! Dopiero po latach