Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/392

Ta strona została uwierzytelniona.

czyn przestępny, lecz zadowolniony, iż urzeczywistnił to, co uważał za szczyt swego zadania. Wszak dotąd wsłuchiwał się w milczeniu w słowa tych wszystkich ludzi i, zamknąwszy się w swej kłamliwej roli przykładnego księdza, przed nikim nie zdradził się z własnemi myślami. Dla czegóż miał dłużej skrywać się przed bratem?... Zbyt wielką mu to było goryczą i w porywie gniewu i bólu, nagle odsłonił przed nim dotąd zachowaną tajemnicę.
— Bracie — zawołał — ty bolejesz nad niezgodą swego serca z rozumem, lecz wiedz, że ja boleśniejszą mam ranę. Wyżarła mnie ona do kości i męczarnia moja jest bezustanna... Lecz pierwej mówmy jeszcze o tobie. Twój anarchizm, twoje marzenia o szczęściu ludzi połączonych braterską miłością, czyż nie widzisz, że wytwarzają szaleńców w rodzaju Sailvata, który przemocą, zbrodnią chcą przyśpieszyć dojście do upragnionego przez siebie celu. Rzucanie teoryj wzmaga tylko chaos pojęć już i tak tamujących możność odnalezienia się wśród ich sprzeczności. Od miesiąca przysłuchuję się waszym rozmowom. Zastanawiacie się nad takim lub innym myślicielem, a każdego z was zajmuje przedewszystkiem ten, który odpowiada, choć w części, własnej waszej naturze. Lecz cóż z tego, że Fourier obalił Saint Simona, a że Proudhon i Comte obalili Fouriera?... Wszyscy oni zaprzeczają jedni drugim, a zaciekłość ich wytwarza tak rażącą stron-