Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/399

Ta strona została uwierzytelniona.

i z rozkoszą zaczął wywoływać wszystkie wspomnienia lat dziecinnych. Dworek rodzinny stał mu się droższym jeszcze, widział go, jak cały zajaśniał słodyczą smutków minionych, a zapowiadających dnie nowe.
— Bracie mój — szeptał dalej Wilhelm — czy wiesz, że od ciebie zależy, by waśnie rodziców ustały?... Bo te ich waśnie przedłużają się w tobie, a ustąpią, gdy ty w zgodzie będziesz sam z sobą. Ty odziedziczyłeś rozum ojca, a serce naszej matki. Ztąd tyle walk z sobą wieść musiałeś, lecz teraz, gdy wiesz co było tego przyczyną, staraj się, by zgoda została zawartą. Trzeba, żebyś kochał, bo tego chce w tobie natura naszej matki, ale trzeba, byś wiedział, co kochasz, byś rozumiał, dla czego kochasz, bo inaczej nie zadowolnisz wymagań twego rozumu. Bracie mój, wierz mi, że wszystkie twoje rozpacze i męki pochodzą z przyczyny, żeś nie mógł dotąd nic ukochać z całem oddaniem się miłości, wszak dotąd jeszcze nie zaspokoiłeś pragnień życiowych, jakich się w tobie domaga cała twoja istota. Zacznij więc żyć, kochaj, bądź człowiekiem a nie zrzekającą się i połowiczną, sztuczną potwornością!
Piotr jęknął boleśnie:
— Już nie mogę... nie mogę... śmierć zwątpienia wysuszyła mnie i nigdy nie ożyję, bo jestem już tylko popiołem!