Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/414

Ta strona została uwierzytelniona.

pięć godzin. Była godzina dwunasta w południe, a jeszcze wiele pozostawało do ukończenia ostatecznego przygotowania sklepów i rozłożenia towarów. Kilkunastu robotników śpieszyło się z przybijaniem dekoracyj, a tyleż kobiet gatunkowało przedmioty, przeznaczone na sprzedaż. Podczas, gdy cały dół pałacu oddany był w ich ręce, na pierwszem piętrze, w apartamentach do codziennego użytku, państwo Duvillard mieli już zasiąść do śniadania, jak zwykle, w towarzystwie kilku bliższych znajomych. Pewnego rodzaju niepokój i niesmak wywarł w ich kółku dzisiejszy artykuł, napisany przez Saniera w „Głosie ludu“, wznawiający kampanię przeciwko przekupionym członkom parlamentu w sprawie afrykańskich kolei żelaznych. Sanier z bezczelną uszczypliwością pytał się, jak długo powtarzać się będą opowieści o bombach i spiskujących anarchistach, by sztucznie rozsiewanym o nich postrachem odciągnąć uwagę publiczną od spraw ważniejszych i rzeczywiście żywotnych. Tym razem Sanier wymienił ministra Barroux, jako jednego z przekupionych. Oznaczał nawet sumę, dwukroć stu tysięcy franków, jaką Barroux otrzymał, a przytem zapowiadał, że wkrótce ogłosi listę nazwisk, trzydziestu dwóch innych senatorów i deputowanych, przekupionych znacznie niższemi datkami. Wobec tych denuncyacyj należało się spodziewać interpelacyi Mege’a, a było to tem niebezpieczniejszem, iż zapanowało wielkie i ogólne rozdrażnienie