— Mnie los nie sprzyjał, zawsze było ciężko i źle, lecz mam siostrę, Hortensyę, która wyszła za urzędnika, za pana Chrétiennot. Są szczęśliwi, mają ładne mieszkanie i to przy bulwarze Rochechouart. Było nas trzy siostry z drugiego małżeństwa. Była więc Hortensya, najmłodsza Leosia, która umarła i ja, najstarsza; mnie dano na imię Paulina. Lecz mam rodzeństwo przyrodnie, z pierwszego małżeństwa matki. Najstarszy brat, Eugeniusz Toussaint, mechanik, od czasu wojny pracuje zawsze w tym samym warsztacie, u pana Grandidier, przy ulicy Marcadet, o jakie sto kroków ztąd. Na nieszczęście Eugeniusz nie jest już młody, jest o dziesięć lat odemnie starszy, więc choroba się przyplątała... i znów niedawno miał atak... Ja niby wiele młodsza od niego, ale oczy mam zniszczone... bo przez długie lata byłam szwaczką i pracowałam bez wytchnienia... za to teraz, chociażbym chciała zarabiać szyciem, to już na nicby się nie zdało, bo niedowidzę... łatę jaką wstawię a już zaraz oczy nabiegają mi łzami i zaczerwienią się na długo. Chciałam znaleźć zajęcie do posługi w domach... ale nie mam szczęścia... nic nie znajduję, zwłaszcza od jakiego roku bieda nas nie opuszcza. Bywają dni, w których żadne z nas nie ma co włożyć do ust, a żeby się najeść, to nawet marzyć nie można... piesby nie zniósł takiego jadła i takiego życia jak nasze. Zwłaszcza zima nam dokuczyła. Ognia prawie nigdy nie
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.