Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/441

Ta strona została uwierzytelniona.

nie nastąpi podczas, gdy tu jesteśmy! Przyznaj, że dajemy dowód odwagi! Drżałam przez całą drogę! Lecz cel tego bazaru tak jest wzniosły, że niepodobna było nie przezwyciężyć strachu. Pomyśl tylko, za pieniądze dziś zebrane stanie nowy pawilon! A niema czcigodniejszej instytucyi, jak Przytułek dla inwalidów pracy! Wreszcie trzeba, abyśmy były przykładem! Więc koniecznem jest zamanifestowanie odwagi z naszej strony, w ten tylko sposób zwyciężymy tych potwornych anarchistów. Sami się zlękną, widząc, że nimi pogardzamy i że lekceważymy ich sposób wojowania“.
Gdy Ewa wreszcie przybyła z Kamillą i zajęła miejsce w swoim sklepie, sprzedaż szła już w nim wybornie pod kierunkiem księżnej Rozamundy de Harn, która w tego rodzaju okolicznościach była wprost nieocenioną. Przebiegła, chciwa a przedewszystkiem zalotna, wabiła kupujących, zdzierając z nich bajeczne sumy, i wszystko w swym sklepie ceniąc na wagę złota.
— Wreszcie panią widzę! — zawołała, ujrzawszy nadchodzącą Ewę. — A radzę, niech się pani pilnuje, sprzedając... bo tu mnóstwo jest amatorek gotowych zabierać nam towary za bezcen... Znam takie rybki!... Wszystko przerzucą, obejrzą i wyczekują chwili, by im ustąpić taniej, niż w magazynie!... Mnie one nie złapią... umiem je odstraszyć swojemi cenami, które na szczęście, innym wydają się bajecznie nizkiemi.