Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/457

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Jakże było rozkosznie, cicho i spokojnie w ubogiem mieszkaniu zacnego, starego księdza Rose, w jego małych izdebkach na parterze przy ulicy Cortot, izdebkach, wychodzących na mały, wązki ogródek! Na ten stromy szczyt wzgórza Montmartre, prawie niedostępny dla kołowego ruchu, nie dolatywał turkot powozów, ani oddech wielkomiejskiego życia. Paryż ciągnął się po drugej stronie wzgórza, tutaj zaś panowała senna cisza dalekiego prowincyonalnego miasteczka.
Wybiła godzina siódma i Piotr wraz z księdzem Rose oczekiwali w skromnym pokoju jadalnym, by najmowana do zajęć gospodarskich stara kobieta, postawiła na stole zupę, na którą Piotr został dziś zaproszonym. Ksiądz Rose, zaniepokojony, pozostając bez wieści od swego młodego przyjaciela, napisał wczoraj list, prosząc, by przyszedł pomówić o sprawach interesujących ich wzajemnie. Bo Piotr, chociaż wycofał się jako wspólnik księdza Rose, gdy zamknięto Przytułek